Pukam do drzwi Casey'a
i czekam chwilę aż chłopak je otwiera.
- Rena! - ściska mnie
mocno i wprowadza do środka. - Kochanie... Martwiłem się o Ciebie. - dodaje.
- Nic mi nie jest. -
odpieram i siadam w kuchni przy stole.
Moreta zaparza dla
mnie herbatę miętową i przysiada się.
- Powiesz mi jak to
się stało, że tu jesteś? - pyta i patrzy mi prosto w oczy.
- To trudne... -
spuszczam wzrok i nerwowo skrobię resztki lakieru z paznokci.
- Spokojnie. Powiedz
mi wszystko od początku. - czule gładzi moją dłoń.
- Richelieu ubzdurał
sobie, że porwie mnie i zmusi do ślubu... - zaczynam powoli, pomijając fakt iż
dworek był nawiedzony.
- Co? Zabiłaś
człowieka? - wstaje od stołu zaskoczony i odsuwa się ode mnie. - Czyli to jego
krew na twoim ubraniu, dłoniach...?
- Tak. Zupełnie nie
wiem, co mną kierowało. Jestem dobrym człowiekiem. - podchodzę do niego, a robi
krok w tył. - I need ya, I need ya, I need you right now... - zaczynam
nucić cicho. - Yeah, I need you right now. So don't let
me, don't let me, don't let me down. I think I'm losing my mind now... -
siadam pod ścianą i zaczynam dodatkowo gestykulować. - It's in my head,
darling, I hope that you'll be here, when I need you the most. So don't let me, don't let me, don't
let me down... -
milknę na chwilę i chowam twarz w dłonie. - D-don't let me down... -
kończę łamiących się głosem, a łzy spływają po moich policzkach.
Kiedy myślę, że to już
koniec, że straciłam go... On siada obok mnie i obejmuje ramieniem.
- Nie zawiodę Cię,
Rena. Kocham Cię. - szepta, a ja podnoszę na niego wzrok.
- Casey... Nie
zasługuję na Ciebie... - mówię choć jest to dla mnie trudne.
- Nic już nie mów.
Wiem, że też mnie kochasz, więc pozwól traktować Cię tak jak należy. - przerywa
mi i czule całuje.
Przy nim znów czuję
się bezpiecznie. Oby tak było już zawsze.
Budzę się obok
Casey'a. Chłopak śpi, a jego włosy opadają mu na twarz. Odgarniam je i całuję
go w polik, schodząc z pocałunkami coraz niżej. Moreta otwiera oczy i uśmiecha
się do mnie.
- Dzień dobry
kochanie. - cmoka mnie w usta i przyciąga do siebie.
- Nawet nie wiesz jak
bardzo tęskniłam... - mówię i kładę głowę na wysokości jego serca. - Kocham
Cię. - szeptam.
- Oj wiem. Też
tęskniłem i też Cię kocham. - odpowiada i wtula nos w moje włosy.
Leżymy tak przez
chwilę, rozmawiając o wszystkim i niczym.
- Gdzie jest twoja
blizna? - dopiero teraz ukochany zwraca uwagę na moje udo.
- Co? - wykręcam
głowę, by zobaczyć, ale nic z tego. - Nawet nie żartuj, że jej nie ma...
- Ale ja nie żartuję.
- dotyka palcem miejsca, gdzie powinna ona być.
- To niemożliwe... -
kręcę głową i wstaję z łóżka. Podchodzę do lustra i oglądam się w nim. -
Niemożliwe... - powtarzam i spoglądam na Casey'a.
- Nie mów, że nic z
tym nie zrobiłaś... - chłopak staje przede mną.
- No nie robiłam. To
samo... - jeszcze raz rzucam okiem na swoje odbicie.
To musi mieć związek z
ostatnimi wydarzeniami. Ta sytuacja z lustrem...
- Casey, nie chcę Cię
martwić, ale to chyba... - zaczynam, a w tym momencie okno samo się otwiera i
zamyka.
- Rena, wyjaśnij mi co
tu się do cholery dzieje!? - Moreta chwyta mnie za ramiona.
- Nie wiem. - mówię
słabo i wyślizguję mu się z rąk.
Upadam.
- Rena! - słyszę tylko
jego przerażony głos, a przed oczyma mam ciemność.
Tracę kontakt z
rzeczywistością.
-----------------------------
O Casey się ponownie pojawił! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam co dalej.
Wow, jestem zaskoczona dalszą częścią historii...przecież ona oddała duszę diabłu ! 😈 teraz sie będzie działo...czekam na next 😗
OdpowiedzUsuń