niedziela, 25 czerwca 2017

8.

Pukam do drzwi Casey'a i czekam chwilę aż chłopak je otwiera.
- Rena! - ściska mnie mocno i wprowadza do środka. - Kochanie... Martwiłem się o Ciebie. - dodaje.
- Nic mi nie jest. - odpieram i siadam w kuchni przy stole.
Moreta zaparza dla mnie herbatę miętową i przysiada się.
- Powiesz mi jak to się stało, że tu jesteś? - pyta i patrzy mi prosto w oczy.
- To trudne... - spuszczam wzrok i nerwowo skrobię resztki lakieru z paznokci.
- Spokojnie. Powiedz mi wszystko od początku. - czule gładzi moją dłoń.
- Richelieu ubzdurał sobie, że porwie mnie i zmusi do ślubu... - zaczynam powoli, pomijając fakt iż dworek był nawiedzony.
- Co? Zabiłaś człowieka? - wstaje od stołu zaskoczony i odsuwa się ode mnie. - Czyli to jego krew na twoim ubraniu, dłoniach...?
- Tak. Zupełnie nie wiem, co mną kierowało. Jestem dobrym człowiekiem. - podchodzę do niego, a robi krok w tył. - I need ya, I need ya, I need you right now... - zaczynam nucić cicho. - Yeah, I need you right now. So don't let me, don't let me, don't let me down. I think I'm losing my mind now... - siadam pod ścianą i zaczynam dodatkowo gestykulować. - It's in my head, darling, I hope that you'll be here, when I need you the most. So don't let me, don't let me, don't let me down... - milknę na chwilę i chowam twarz w dłonie. - D-don't let me down... - kończę łamiących się głosem, a łzy spływają po moich policzkach.
Kiedy myślę, że to już koniec, że straciłam go... On siada obok mnie i obejmuje ramieniem.
- Nie zawiodę Cię, Rena. Kocham Cię. - szepta, a ja podnoszę na niego wzrok.
- Casey... Nie zasługuję na Ciebie... - mówię choć jest to dla mnie trudne.
- Nic już nie mów. Wiem, że też mnie kochasz, więc pozwól traktować Cię tak jak należy. - przerywa mi i czule całuje.
Przy nim znów czuję się bezpiecznie. Oby tak było już zawsze.

Budzę się obok Casey'a. Chłopak śpi, a jego włosy opadają mu na twarz. Odgarniam je i całuję go w polik, schodząc z pocałunkami coraz niżej. Moreta otwiera oczy i uśmiecha się do mnie.
- Dzień dobry kochanie. - cmoka mnie w usta i przyciąga do siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam... - mówię i kładę głowę na wysokości jego serca. - Kocham Cię. - szeptam.
- Oj wiem. Też tęskniłem i też Cię kocham. - odpowiada i wtula nos w moje włosy.
Leżymy tak przez chwilę, rozmawiając o wszystkim i niczym.
- Gdzie jest twoja blizna? - dopiero teraz ukochany zwraca uwagę na moje udo.
- Co? - wykręcam głowę, by zobaczyć, ale nic z tego. - Nawet nie żartuj, że jej nie ma...
- Ale ja nie żartuję. - dotyka palcem miejsca, gdzie powinna ona być.
- To niemożliwe... - kręcę głową i wstaję z łóżka. Podchodzę do lustra i oglądam się w nim. - Niemożliwe... - powtarzam i spoglądam na Casey'a.
- Nie mów, że nic z tym nie zrobiłaś... - chłopak staje przede mną.
- No nie robiłam. To samo... - jeszcze raz rzucam okiem na swoje odbicie.
To musi mieć związek z ostatnimi wydarzeniami. Ta sytuacja z lustrem...
- Casey, nie chcę Cię martwić, ale to chyba... - zaczynam, a w tym momencie okno samo się otwiera i zamyka.
- Rena, wyjaśnij mi co tu się do cholery dzieje!? - Moreta chwyta mnie za ramiona.
- Nie wiem. - mówię słabo i wyślizguję mu się z rąk.
Upadam.
- Rena! - słyszę tylko jego przerażony głos, a przed oczyma mam ciemność.
Tracę kontakt z rzeczywistością.

-----------------------------

2 komentarze:

  1. O Casey się ponownie pojawił! :)
    Pozdrawiam serdecznie i czekam co dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, jestem zaskoczona dalszą częścią historii...przecież ona oddała duszę diabłu ! 😈 teraz sie będzie działo...czekam na next 😗

    OdpowiedzUsuń