Ze specjalną dedykacją dla Rikeroholic <3
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
Po dziwnych wydarzeniach w kuchni odczuwam dziwny strach. Pomimo iż światło włączyło się po chwili ponownie, dźwięk tłuczonego szkła mnie zaniepokoił. Nic w całym dworku nie było zbite. Podejrzana sprawa.
Nad ranem spotykam
Armanda w kuchni.
- Jak pierwsza noc w
nowym miejscu? - pyta i podsuwa mi pod nos wykwintne śniadanie.
- Okropnie. - odpieram
i zaczynam posiłek od dekoracyjnego plasterka pomarańczy. - Mogę zadzwonić do
Nii? Na pewno się martwi... - zmieniam temat. Nie chcę mówić o tych wszystkich
dziwnych odgłosach czy rozmazanych, zwykle bladych, cieniach.
- Nie. Tutaj
obowiązują pewne zasady. Zero nowoczesnych technologii, zero pyskowania i zero
jakichkolwiek prób ucieczki. Zachowaj się jak dama i słuchaj się mnie, dobrze?
- rozkazuje.
- Dobrze. - odpowiadam
i odwracam wzrok w drugą stronę.
Przez kolejne dni
Armand stara się jak może. Przygotowuje dla mnie posiłki, wymyśla rozrywki...
Ale nie umie zastąpić mi domu, rodziny i Casey'a.
Kładę się w swoim łożu
i wpatruję tępo w baldachim, gdy nagle słyszę dziwne chrobotanie i coś na
podobę miauczenia. Tu nie ma przecież żadnych zwierząt. Wychodzę na korytarz i
patrzę na miejsce gdzie stała rzeźba czarnego kota. Nie ma jej. Obracam się
kilka razy wokół własnej osi. Coś mi nie pasuje. Przyglądam się dokładnie
każdemu przedmiotowi. Nic podejrzanego. Wracam do swojego pokoju, kładę się z
powrotem do łóżka i ponownie rozlegają się te dziwne dźwięki. Denerwuje mnie
to. Idę do Richelieu i bez pytania wchodzę do jego sypialni. Otwieram usta by
coś powiedzieć, ale w tym momencie tuż obok mojej głowy na ziemię spada
doniczka z kwiatem, wisząca pod sufitem.
- Co tu się dzieje? -
pytam, podchodząc do chłopaka. - Boję się.
- To tylko dodatek do
dworku. Zapomniałem wspomnieć? - spogląda na mnie zaskoczony. - Tu od wieków
straszy. - dodaje.
- Co? - czuję, że
brakuje mu powietrza.
- To co słyszałaś. -
odpiera i łapie mnie za ramiona. - Pyrena, nie mów, że nigdy o tym nie
słyszałaś...
- Słyszałam, ale nie
sądziłam, że przekonam się o tym na własnej skórze. - odpieram, rozglądając się
po pokoju. Doniczka, która spadła znów jest na swoim miejscu. To nie jest
normalne.
- Jeszcze wiele Cię
czeka. - dodaje Armand i wraca na swoje miejsce.
- No tak... - mruczę
pod nosem i wychodzę.
Na korytarzu znów
mijam rzeźbę kota. Tylko, że tym razem wygląda realistycznie, a jego spojrzenia
przenika mnie do środka. Wystraszona zamykam się w swojej sypialni i to jest
błąd.
Dziękuję za życzenia :*
OdpowiedzUsuńOjej - nawiedzony dworek!
Pozdrawiam serdecznie i czekam na next.
sceny jak z horroru! 😀 super sie czyta Twojego bloga. Całuski i czekam na next 😛
OdpowiedzUsuń