Witam serdecznie!
Może kilka słów w ramach wstępu.
Ta część (2 do "Don't know how to love me good...") jest nieco mroczniejsza i nieco krótsza od pierwszej. Jeśli nie lubicie małego dreszczyku emocji to zalecam na pozostanie przy pierwszej części.
A teraz zapraszam do czytania...
---------------------------------
- Prześlicznie
wyglądasz. - Nia odkłada na bok szczotkę do włosów. - Casey będzie zachwycony.
- dodaje i ubiera mi na głowę wianek z drobnych kwiatków z kryształkami.
- Nadal nie wierzę, że
bierzemy ślub. - odpieram z uśmiechem i wstaję od toaletki.
Siostra pomaga założyć
mi długą do ziemi, z ogromem tiuli suknię ślubną. Obracam się w niej kilka
razy, przeglądając się w lustrze. Delikatny, brokatowy makijaż zrobiony przez
Mirandę idealnie współgra z sukienką i uczesaniem by Nia.
- Pomyśl, że niedługo będziesz
panią Moreta. - śmieje się Miller i pomaga mi zapiąć białe sandałki na
koturnie.
Mamy ciepły,
sierpniowy dzień. Idealny na ślub.
Chwilę przed 16
przyjeżdżam do kościoła wynajętą czarną limuzyną.
- Idę tylko do toalety.
- szeptam Nii na ucho i kieruję się korytarzem do łazienki.
Gdy z niej wychodzę,
ktoś łapie mnie w pół i podkłada mi pod nos chusteczkę. Staram się nie wdychać
tego zapachu, jednak z powodu braku wystarczającej ilości tlenu odpuszczam.
Moje ciało robi się bezwładne. Ostatnie co pamiętam to jak jestem niesiona na
rękach z kościoła do dużej ciężarówki. Zapada ciemność.